This post is also available in: macedoński francuski hiszpański niemiecki angielski serbski chorwacki bośniacki
Niebyt
Tułałem się długo, tułałem się całą wieczność
od siebie do twojego niebytu.
Przez pożary, ruiny,
popioły.
W upale, w suszy, w mroku.
Karmiłem się chlebem twego piękna,
piłem z gardła twojej pieśni.
Nie patrz na te czarne i suche doliny,
co pustoszą moją twarz –
są darem oblicza ziemi.
Nie patrz na te pogarbione plecy –
pokonało je zmęczenie wzgórza.
Spójrz na te ramiona –
dwa ognie,
dwie rzeki
mroczne czekanie.
Spójrz na te dłonie –
dwa pola,
dwie pustynie
głuche zawodzenie.
Tułałem się długo, całą wieczność,
od ciebie do mojego niebytu.
2.
A wszystko stało się pewnej nocy,
noc drzewa,
noc liście,
noc chłód ziemi.
Upadłem, utonąłem w wysokich trawach,
w trawach i w gęstym mchu.
Stało się to pewnej nocy,
prawda i fałsz
jak w dawnej opowieści,
ukrytej głęboko w pamięci.
Przybyłeś i porwałeś mnie jak głucha powódź,
jak nurt podziemi.
Teraz sam,
przed tym wzgórzem bólu i człowieczeństwa
na nieznanych mi szlakach,
wyję rozdarty głodem i bluźnierstwami.
Przybyłeś jak czarna woda zarazy,
na którą cierpi się od wieków
przez przekleństwa i zło.
3.
Wodo mętna, wodo czarna,
co zrywasz każdego dnia
kwiat kiełkujący
z kamienia na moim czole
i wrzucasz go w mroczne otchłanie
pod miękką łupinę swojego ciała,
wodo mętna, wodo czarna,
kto nadał ci kształt
tej myśli pięknej i strasznej,
która otula moje serce
jak łodyga młodą łanię,
kto nadał ci to imię
wodo mętna, wodo czarna.
Kim jest ten niewidzialny, który mną włada
i wznieca tajemny ogień,
burzy mur krwi,
kradnie mi słuch,
wzrok odbiera,
warstwę na warstwie niestrudzenie kładzie,
kim jest ten niewidzialny, który mną włada.
4.
Samotne drzewo na wzgórzu,
męko kruchej ziemi,
kto dał ci moje oczy,
które dojrzewają we śnie twoich liści.
Zielone spojrzenie, zielone uniesienie,
kto skazał nas na wspólne czuwanie.
Samotne drzewo na wzgórzu,
męko kruchej ziemi
skąd twoje otchłanie we mnie,
skąd ty w mojej krwi.
Kto zatarł beztrosko
wszystkie oddalenia,
wszystkie bliskości,
kto skazał nas na ten niebyt,
bym był drzewem, a ty – pieśnią.
5.
Kobieto niepojęta, kobieto mądra,
ty, która zawsze spokojnie mijasz
to okno ciemności,
głucha na płacz,
ślepa na rozpacz,
skąd ten fałszywy spokój,
skąd w tobie moja krew.
Kobieto, strzegłem cię jak bolesnej tajemnicy,
którą odkryję dopiero wtedy,
gdy w godzinie straszliwej ciszy
w ostatnim śmiałym słowie
pojawi się skrzepła krew,
jasna jak objawienie,
ostra jak miecz.
Skąd w tobie
moja krew, kobieto.
Tułałem się długo, tułałem się całą wieczność,
od nas obojga do wspólnego niebytu.
Ацо Шопов, Небиднина, 1963
Przełożył Maciej Kawka: Z najstarszego i najczystszegoświatła słonecznego, Kraków, Universitas, 2023
Wiersz w języku macedońskim